🐊 Czy Zmarłemu Wkłada Się Pieniądze

Jak wyjaśnia Zakład Ubezpieczeń Społecznych, jeżeli na konto zmarłego wpłynie emerytura lub renta, która zmarłemu przysługiwała, czyli za ten miesiąc, w którym bliska nam osoba zmarła, to bez względu na to, czy śmierć nastąpiła pierwszego dnia miesiąca, czy w jego połowie, wypłaconych pieniędzy nie trzeba będzie zwracać w przyszłości. Prawo do ekwiwalentu za niewykorzystany przez zmarłego urlop wypoczynkowy ulega przedawnieniu w terminie 3 lat od dnia wymagalności roszczenia. Stosuje się tu ogólny przepis dotyczący przedawnienia roszczeń ze stosunku pracy (art. 29 1 § 1 k.p.). Przy czym za dzień wymagalności tego roszczenia należy uznać datę wygaśnięcia Ale czy uda mu się odzyskać nadpłacone pieniądze – nie wiadomo. Dlatego powinniśmy jak najszybciej dążyć do formalnego podziału spadku, aby ograniczyć naszą odpowiedzialność do udziału, w jakim rzeczywiście nabyliśmy spadek (np. 1/ 3 ) i nie musieć potem pozywać o zapłatę rodzeństwa czy innych spadkobierców Czy muszę teraz zwracać te pieniądze? Nie ukrywam, że pogrzeb kosztował mnie znacznie więcej niż wynosi zasiłek pogrzebowy, którego wysokość nie zmienia się od lat. 4000 złotych to Zasiedzenie po osobie zmarłej na jej rzecz możliwe jest do przeprowadzenia przed Sądem w sytuacji, gdy osoba ta przez okres 20 lub 30 lat dysponowała posiadaną przez siebie nieruchomością jak właściciel. Wniosek o zasiedzenie na rzecz osoby zmarłej mogą złożyć spadkobiercy, po uzyskaniu prawomocnego postanowienia o stwierdzeniu Jeżeli zmarł jeden z dwóch wspólników spółki cywilnej lub w umowie spółki wskazano, że śmierć wspólnika powoduje jej rozwiązanie, spółka z chwilą śmierci wspólnika przestaje istnieć. W nomenklaturze doktryny powstaje wówczas tzw. spółka likwidacyjna, w ramach której podejmuje się tylko czynności likwidacyjne Dziedziczenie i wypłata środków z subkonta ZUS i OFE. Grzegorz Mania 1 lipca 2021. Po śmierci ubezpieczonego możliwa jest wypłata środków z OFE oraz z subkonta ZUS. Z niniejszego artykułu dowiesz się jak odzyskać pieniądze z ZUS i OFE po śmierci ubezpieczonego – gdy śmierć następuje przed przejściem na emeryturę. Jeśli to było świadczenie, które zmarłemu się należało (tj. za miesiąc, w którym zmarł – bez względu na to, w jakim dniu miesiąca), to ZUS na wniosek złożony przez członka rodziny o wypłatę niezrealizowanego świadczenia wyda formalną decyzję i przekaże pieniądze osobom uprawnionym. Śmierć zleceniobiorcy a wynagrodzenie. Z chwilą śmierci zleceniobiorcy prawa i obowiązki majątkowe zmarłego przechodzą na jedną lub kilka osób do spadku – stanowi tak artykuł 922 kc. Jeśli więc przed śmiercią zleceniobiorca wypracował wynagrodzenie, to zleceniodawca powinien je wypłacić spadkobiercom zmarłego zleceniobiorcy. Pieniądze na nim zgromadzone wchodzą w skład masy spadkowej i podlegają dziedziczeniu. Gdy rachunek był wspólny, np. żony i męża, każda z osób może swobodnie dysponować całością zgromadzonych środków. Oznacza to, że po śmierci męża bank nie ma prawa zablokować rachunku, który mąż miał z żoną. Umowa rachunku konta zmarłych klientów, którzy nie posiadali rodziny, a prawo do ich majątku przejmuje gmina (art. 935 Kodeksu cywilnego); ROR-y nieżyjących osób, o których krewni nie mieli pojęcia. Pamiętajmy, że w Centralnej informacji o rachunkach znajdziemy informacje tylko o kontach bankowych osób fizycznych. Wyjaśniamy. - Jeżeli na konto zmarłego wpłynie emerytura lub renta, która zmarłemu przysługiwała, czyli za ten miesiąc, w którym bliska nam osoba zmarła to – bez względu na to, czy śmierć nastąpiła pierwszego dnia miesiąca, czy w jego połowie, wypłaconych pieniędzy nie trzeba będzie zwracać w przyszłości - mówi Iwona sFf0jwF. W przypadku śmierci posiadacza indywidualnego konta bankowego istotne jest rozstrzygnięcie, komu przysługują środki zgromadzone na rachunku. W jakich okolicznościach oraz kto może ubiegać się o wypłatę zgromadzonych pieniędzy w razie zgonu właściciela konta? Co znajdziesz w artykule?1 Konto bankowe a śmierć jego Konto Rachunek wspólny2 Dyspozycja Pełnomocnictwo do rachunku a śmierć posiadacza konta3 Zwrot kosztów pogrzebu przez bank4 Procedura wypłaty środków Konto bankowe a śmierć jego właściciela Po śmierci właściciela konta bankowego środki na nim zgromadzone podlegają procedurze dziedziczenia ustawowego zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego, wchodząc tym samym w skład masy spadkowej. Z chwilą, gdy instytucja finansowa otrzyma informację o zgonie właściciela konta, powinna rachunek niezwłocznie zablokować. Niestety często jest tak, że spadkobierca nie wie, w którym banku zmarły posiadał rachunek. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak przejrzenie wszelkich dokumentów oraz korespondencji zmarłego, skontaktowanie się z rodziną oraz innymi bliskimi osobami, które mogą pomóc w ustaleniu takich informacji. Inną możliwością jest także wizyta w oddziałach różnych banków wraz ze stosownymi dokumentami poświadczającymi prawo do środków na koncie zmarłego. Jeśli mimo to żaden bank nie pomoże w kwestii ustalenia, czy zmarły posiadał w nim konto, pozostaje skorzystanie z pomocy kancelarii adwokackiej. Konto samodzielne Należy jednak pamiętać, iż bank obowiązuje tajemnica bankowa, co oznacza, iż nie jest uprawniony do podawania informacji o istnieniu oraz stanie konta osoby zmarłej żadnej osobie, która nie przedstawiła dokumentów poświadczających o posiadaniu przez nią praw do zgromadzonych na rachunku środków. Dokumentem takim może być postanowienie sądu o nabyciu spadku bądź sporządzony notarialnie akt dziedziczenia spadku. Środki z konta wypłacane są spadkobiercom w takiej proporcji, w jakiej ustawowo przysługuje im dział spadku. Często dochodzi do sytuacji, gdy spadkobierca posiada jedynie postanowieniem o stwierdzeniu nabycia spadku czy poświadczenie dziedziczenia, a nie dysponuje postanowieniem o dziale spadku. W takiej sytuacji bank może odmówić wypłaty środków z konta. Wspólne oświadczenie spadkobierców w tym zakresie może załatwić jednak sprawę. Istotnym jest fakt, iż jeśli zmarły, jako wyłączny posiadacz rachunku, pozostawał w małżeńskiej wspólności majątkowej, to współmałżonek ma prawo do połowy majątku zgromadzonego na koncie zmarłego stanowiącej część majątku wspólnego. Z kolei druga połowa środków wchodzi w skład masy spadkowej. Rachunek wspólny Zgodnie z prawem bankowym istnieje możliwość otwierania rachunku wspólnego, co oznacza, iż każdy z jego posiadaczy ma prawo do samodzielnego dysponowania zgromadzonymi środkami, o ile umowa tego rachunku nie stanowiła inaczej. W umowie może się również znaleźć zapis o tym, iż: po śmierci jednego ze współposiadaczy rachunku umowa ta zostanie automatycznie rozwiązana, natomiast zgromadzone na rachunku środki zostaną w całości przekazane żyjącemu współposiadaczowi,po śmierci jednego ze współposiadaczy rachunku zostanie on przekształcony w rachunek indywidualny,po śmierci jednego ze współposiadaczy rachunku miejsce zmarłego zajmie inna osoba jako nowy współposiadacz rachunku. Ważne jest natomiast, iż spadkobiercy zmarłego mają prawo dochodzenia swoich praw od żyjącego współposiadacza rachunku, natomiast nie mają takiego prawa w stosunku do banku związanego umową rachunku bankowego Warto również wiedzieć, iż po śmierci jednego ze współposiadaczy rachunku bank nie ma prawa do zablokowania rachunku. Dyspozycja wkładem Posiadacz rachunku bankowego ma możliwość wydania dyspozycji dotyczącej swojego konta po jego śmierci. Kwestię tę reguluje art. 56 Ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. Prawo bankowe ( 1997 nr 140 poz. 939 z pózn. zm.), na podstawie którego posiadacz rachunku może wskazać osobę lub kilka osób, które po jego śmierci są uprawnione do wypłaty zgromadzonych na koncie środków. Osobami, wobec których może zostać wydana taka dyspozycja, mogą być jedynie współmałżonkowie, wstępni (rodzice, dziadkowie), zstępni (dzieci, wnuki), rodzeństwo. Dyspozycja powinna zawierać imiona, nazwiska oraz numer PESEL, stopień pokrewieństwa oraz kwotę przypadającą na każdą ze wskazanych osób. Jeśli w dyspozycji zostanie uwzględniona osoba nieznajdująca się w niniejszym kręgu, wówczas zapis ten zostanie uznany za nieważny, a środki z konta wejdą w skład masy spadkowej. Istnienie ważnej dyspozycji do rachunku bankowego zmarłego oznacza, iż środki zgromadzone na jego koncie nie stanowią składnika spadku i tym samym nie podlegają ustawowemu dziedziczeniu. Należy pamiętać, iż wartość środków przekazanych za pomocą dyspozycji nie może być wyższa niż 65 000 zł, czyli dwudziestokrotność przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Pełnomocnictwo do rachunku a śmierć posiadacza konta Warto również wiedzieć, iż zgodnie z przepisami Kodeksu cywilnego, po śmierci posiadacza rachunku wszelkie pełnomocnictwa do konta udzielone innym osobom wygasają. Każda wypłata środków z konta przez pełnomocnika, który wie o śmierci właściciela, natomiast nie poinformował o tym fakcie banku, jest traktowana jako działanie bezprawne. W takiej sytuacji spadkobiercy mają prawo domagania się od pełnomocnika zwrotu pieniędzy. Natomiast bank może żądać od osoby, która bezprawnie podjęła środki, naprawienia szkody bądź zgłosić sprawę do prokuratury. Zwrot kosztów pogrzebu przez bank Zgodnie z art. 55 Ustawy Prawo Bankowe, bank ma obowiązek wypłacić z konta zmarłego kwotę, która została przeznaczona na zorganizowanie pogrzebu posiadacza rachunku. Kwota ta zostanie jednak wypłacona jedynie do wysokości salda na danym rachunku, nawet wówczas, gdy miał on uruchomioną usługę kredytu odnawialnego, nie może natomiast przekraczać kosztów organizacji pogrzeby w tradycyjny, przyjęty w danym środowisku sposób. Koszty, które bank jest zobowiązany zwrócić, dotyczą przede wszystkim takich kosztów jak: zakup trumny, miejsca pochówku, stroju dla zmarłego, postawienie nagrobka, przygotowanie zawiadomienie oraz zorganizowanie uroczystości pogrzebowej. Należy przy tym wiedzieć, iż wypłata środków następuje na rzecz osoby, która przedstawiła bankowi rachunki za poniesione koszty pogrzebu bez względu na to, czy jest ona, uprawnia do spadku, czy nie. Procedura wypłaty środków Po przekazaniu przez spadkobierców aktu zgonu oraz dokumentów potwierdzających uprawnienia do spadku bank rozpoczyna procedurę rozliczenia środków zgodnie z poniższą kolejnością: 1) Rozliczane są koszty pogrzebu, pod warunkiem, iż osoba posiadająca stosowne rachunki i dowody poniesienia kosztów z tego tytułu zgłosiła się do banku. 2) Następuje rozliczenie z tytułu złożonej przez zmarłego dyspozycji wkładem na wypadek śmierci. 3) Wypłacane są środki na rzecz prawomocnych spadkobierców. Warto wiedzieć, iż procedura rozliczenia środków z rachunku bankowego zmarłej osoby może trwać od 2 dni do 3 tygodni. W sprawach spornych dotyczących rozliczenia środków z rachunku bankowego zmarłego warto zasięgnąć porady adwokackiej. Figurki tau-tau czuwające nad wioską i błogosławiące jej. Dr Ewa Dankowska-BaranowskaRytuały i obrzędy pogrzebowe. Wierzono, że dusze wędrują po śmierci po świecieZwyczaje pogrzebowe w PolsceAntoni Taczanowski opowiada:Ciekawostką jest, że kiedyś Dzień Wszystkich Świętych obchodzony był w maju. Dopiero w 741 roku, za sprawą papieża Grzegorza III, przesunięto święto na 1. listopada. Ludzie od wieków wierzyli w życie pozagrobowe. O zmarłych dbano w różny sposób i różnie przygotowywano pochówki. W chrześcijańskiej Europie cmentarze zwykło się tworzyć wokół kościołów, a ważniejsze osoby w społecznościach chowano w kościelnych kryptach. Na cmentarzach paliło się ogniska, bo wierzono, że w cieple ognia będą mogły ogrzewać się dusze. Pozostawiano także chleb i sól, bo wierzono, że dusze wędrują po śmierci po świecie. Na cmentarze przychodziło się porozmawiać ze Polsce cmentarze były przepełnione z uwagi na epidemie, czy wojny. W 1753 roku we Francji miała miejsce epidemia. W szybkim tempie grzebano zmarłych na cmentarzach, przykrywając ich zaledwie 10 cm warstwą ziemi. Wkrótce zaraza znów wybuchła, bo rozkładające się ciała stanowiły po prostu zagrożenie epidemiologiczne. Wówczas zapadła decyzja, by cmentarze zacząć lokować poza miastami. 10 lat później tę samą zasadę wprowadzono w Prusach, a w 1773 roku w Austrii. W Polsce długo nie można było się z tym zmierzyć, bo według naszych wierzeń poza miastem grzebano jedynie samobójców, ladacznice, czy złoczyńców. W końcu jednak przyjęto i u nas tę jednak zwrócić uwagę, że w naszym kraju rozwinął się zwyczaj malowania portretów trumiennych, czyli bardzo realnych podobizn osoby zmarłej, które mocowane były do trumny. Był to jeden z elementów castrum doloris, czyli formy ozdobnego katafalku, przy którym odprawiano uroczystości żałobne (jeden z takich katafalków kilka lat temu został odnaleziony w kościele parafialnym w Lutomiu przyp. red.). W Polsce pierwszy portret trumienny został wykonany dla Stefana Batorego w 1586 roku i zwyczaj ten był kontynuowany do połowy XIX wieku. Ceremonia pogrzebowa trwała wówczas nawet miesiąc, bo do namalowania portretu zatrudniało się najlepszych artystów – malarzy. Ciało zmarłego leżało wówczas w jego domu, by malarz mógł oddać najmniejsze szczegóły na malowidle. Warto zaznaczyć, że największy zbiór portretów trumiennych znajduje się w Międzyrzeczu. Portrety trumienne można też zobaczyć w Muzeum Zamek Opalińskich w XVIII i XIX wieku pojawiły się w zwyczajach większe trumny. A to dlatego, że odchodzono od realizmu i zaczęto zmarłych upiększać. Ubierano ich w wyjątkowe rzeczy, do trumny wkładano np. broń, czy inne charakterystyczne dla danej osoby i obrzędy pogrzebowe na świecieDr inż. Ewa Dankowska-Baranowska opowiada:NepalW Nepalu, nad rzeką Bagmati, która przez rzekę Kosi wpływa do Gangesu – świętej rzeki Hindusów, najczęściej zwłoki się pali, a popioły wrzuca się do wody. Ludzie wierzą w reinkarnację. Wierzą, że ciało powstało w wodzie, i do niej powraca, a przejście przez ogień daje mu oczyszczenie. Oczyszczenie z kolei rodzi nowe życie. Dziennie w ten sposób żegna się 30-50 osób. Pogrzeb rozpoczyna się w świątyni, skąd wynosi się ciało na tak zwaną pochylnię, gdzie przez około 15 minut woda obmywa skraj całunu, w który owinięte są zwłoki. Następnie ciało niesione jest na bambusowych noszach, w towarzystwie rodziny na stos pogrzebowy przy rzece. Na pochylni odbywają się też obrzędy obmycia zwłok i święcenia wodą. Proces palenia trwa od 3 do 5 godzin. Jeśli zmarły jest bogaty, to stos może zawierać więcej drzewa i wówczas proces palenia trwa krócej. Proces spalania ciała z udziałem rodziny kończy się z momentem huku, który rozlega się, kiedy od temperatury pęka czaszka zmarłego – Hindusi wierzą, że to moment, kiedy od nieczystego ciała odrywa się czysta dusza, która zmierza w kierunku innej postaci, wyżej sytuowanej społecznie. Zwyczajem jest też to, że na pogrzeb najstarszy syn rodziny goli głowę na łyso, wkłada zmarłemu zapaloną świecę do ust. Jeżeli brak syna, wszystkie te czynności wykonuje najstarszy członek rodziny. Cały obrzęd prowadzony jest przez kapłana. Resztki popiołów po spaleniu ciała wrzucane są do rzeki. Po pogrzebie rodzina przechodzi na drugi brzeg rzeki, gdzie odbywa się uczta i gdzie wspomina się zmarłego. Kończy się to wejściem najstarszego syna zmarłego do rzeki i wypuszczeniem „mis ofiarnych”, które zawierają jedzenie dla zmarłego na drogę, kwiaty i świeczkę. W Nepalu można znaleźć nieliczne grobowce rodzinne. Są przeznaczone dla duchownych. Ciekawostką jest obrzęd pogrzebowy w górach, gdzie nie ma świętych rzek. Tam więc kapłan ćwiartuje zwłoki i wyrzuca sępom na (Persja)Wśród tamtejszych mieszkańców są też czciciele ognia. Święty ogień pali się tam od 1500 lat na bazie drzew sandałowych. Ludzie wierzą, że ludzkie ciało jest złe i nie można je składać bezpośrednio do ziemi. Najpierw zbudowano wieże milczenia, gdzie zostawiało się nagie ciało osoby zmarłej. Paliło je słońce, rozszarpywały zwierzęta, a w ziemi grzebało się dopiero same, „czyste” kości. Później stosowano też kadź z kwasem, gdzie umieszczano ciało zmarłego, by odseparować od niego kości. Teraz natomiast stosuje się do tego betonowe grobowce. Umieszcza się tam nagie ciało zmarłego, które w ten sposób oddziela się od ziemi. Indonezja (Sulawezi - Tana Toraja)Tana Toraja to jedna z prowincji Indonezji – kraina pogrzebowych ceremonii. Tam się wierzy, że człowiek rodzi się po to, by umrzeć i w zasadzie od narodzin się już o tym myśli. Zgodnie z zasadami, człowiek który umiera nazywany jest „mniej żywym”. W ciało wstrzykuje się około pięciu litrów formaliny, by zatrzymać proces rozkładu. W tym czasie rodzina zbiera pieniądze na pochówek. Okres ten trwa nawet 10 – 11 lat, a w tym czasie „mniej żywi” znajdują się w swoich domach, gdzie są odwiedzani, gdzie przynosi im się jedzenie i opowiada o tym, co wydarzyło się we wiosce i w rodzinie. Jeśli już rodzina uzbiera wystarczającą sumę pieniędzy, rozpoczyna się ceremonia pogrzebowa, która trwa 5-6 dni. Obrządek inicjuje przejazd „mniej żywego” przez miejscowość, jest to tzw „ostatni spacer”. Na okres pogrzebu rodzina musi zabić, wcześniej zakupione bawoły (święte zwierzęta Torajów), minimum sześć i świnie. Nie jest to sprawą tanią, bo jeden bawół może kosztować nawet 35 tys. dolarów. Rytuał zabijania tych zwierząt odbywa się w trakcie trwania pogrzebu. Wierzy się bowiem, że bawoły pomagają zabrać duszę do nowych światów. W pogrzebie udział biorą oczywiście goście, dla których rodzina „mniej żywego” buduje specjalne budynki, w których goście będą mogli przebywać i spać w trakcie pogrzebu. Ceremonię pogrzebową prowadzi mistrz ceremonii. Goście przynoszą z sobą dary – często są to np. prosiaki. Podczas ostatniego obchodu miejscowości, przed „mniej żywym” idzie orszak, który śpiewa i toruje drogę „mniej żywemu”. Potem jedzie wóz wypełniony ryżem, co ma zapewnić zmarłemu dostatek. W trakcie pogrzebu trumnę z ciałem często się podrzuca, co ma zapewnić z kolei łatwiejsze oderwanie się duszy od ciała przed pójściem w zaświaty. W końcu trumnę wciąga się na specjalnie wybudowane podwyższenie, by „mniej żywy” mógł widzieć z góry swój pogrzeb. Poroża zabitych wcześniej bawołów umieszcza się natomiast na słupie przed domem, by pokazywało to, jak bogaty jest pogrzeb. Zebranie przez rodzinę 24 takich poroży świadczy o stopniu bogactwa. Pogrzeb kończy się wypuszczeniem przez mistrza ceremonii koguta – wtedy osoba „mniej żywa” staje się prawdziwie umarła i jej ciało przenosi się na miejsce pochówku. Najczęściej to miejsca wyżłobione w skałach, na dużych wysokościach, albo w jaskiniach. Miejscowi wierzą, że im wyżej, tym lepiej, bo wówczas krótsza jest droga do nieba. Tam też ustawia się figurki tau-tau, które przedstawiają zmarłego i ubrane są na jego podobiznę. Ciekawostką jest, że po roku od zakończenia pogrzebu zmarłego raz wyjmuje się z miejsca pochówku, przebiera się go, i obnosi po miejscowości, by po raz ostatni zobaczył jak ona obrzeżach miejscowości znajduje się natomiast cmentarz dla dzieci. Jest to potężne drzewo, w którym krąży biały sok, podobny do mleka matki. Tam chowa się małe dzieci, czyli takie, które zmarły przed urodzeniem, bądź jeszcze nie ząbkowały. Szczątki dzieci w pozycji embrionalnej wkłada się w dziuple drzewa. Ludzie wierzą, że białe soki drzewa pomogą dzieciom rosnąć wraz z drzewem i przyjść na świat w innej ofertyMateriały promocyjne partnera Jeśli dojdzie do kradzieży z konta bankowego to ukradzione środki powinny być zwrócone przez bank w ciągu jednego (!) dnia roboczego. Tak stanowi prawo, choć wciąż nie jest to powszechna wiedza. W praktyce banki omijają przepisy zarzucając klientom “niedbalstwo” lub odwrotnie — twierdząc iż staranność klienta nie miała znaczenia! Na problem zwrócił ostatnio uwagę Rzecznik Finansowy, ale my możemy podeprzeć statystyki Rzecznika kilkoma sprawami naszych Czytelników, jakie sami analizowaliśmy w ostatnich miesiącach. UWAGA! Ten artykuł dotyczy TYLKO I WYŁĄCZNIE przypadków kradzieży pieniędzy z rachunku/konta w banku za pomocą przelewu, a nie przy użyciu karty płatniczej (debetowej lub kredytowej). Jeśli straciłeś środki poprzez nieautoryzowaną transakcję kartą płatniczą, to te pieniądze zawsze szybko i sprawnie powinieneś odzyskać, dzięki procedurze CHARGEBACK — o ile w odpowiedni sposób zgłosisz tę kradzież do swojego banku. Szczegółowy opis procedury CHARGEBACK znajdziesz: w drugim odcinku naszego podcastu Na Podsłuchu — przesłuchaj go na YouTube lub Spotify albo w dowolnej aplikacji do podcastów (wpisz “na podsłuchu” lub “niebezpiecznik”). w tym artykule i w tym wpisie na Facebooku. Kradzież i zwrot pieniędzy – jak to *powinno* działać? Zacznijmy od wyjaśnienia dwóch kwestii prawnych. Po pierwsze, banki odpowiadają za nieautoryzowane transakcje płatnicze. Jeśli więc przestępca przeleje z Twojego konta jakieś pieniądze, bank za to odpowiada i… Ma. Te. Pieniądze. Oddać. Zwrot ma nastąpić “niezwłocznie, nie później jednak niż do końca dnia roboczego następującego po dniu stwierdzenia wystąpienia nieautoryzowanej transakcji” Tak stanowi art. 46 Ustawy o usługach płatniczych. Po drugie, transakcję uważa się za autoryzowaną jeśli płatnik wyraził na nią zgodę (art. 40 Ustawy). To zaś oznacza, że transakcją nieuatoryzowaną będzie każda transakcja zlecona przez osobę do tego nieuprawnioną. Dla uznania transakcji za (nie)autoryzowaną nie jest istotne, czy dana osoba mogła znać loginy i hasła albo czy potwierdziła transakcję kodem jednorazowym. Prowadzi to wszystko do wniosku, że bank ma oddać pieniądze zawsze, gdy transakcji dokonała osoba do tego nieuprawniona. Takie postawienie sprawy było zamiarem ustawodawcy i miało służyć wymuszeniu na bankach zasady “security first”. Jeśli banki poświęcą bezpieczeństwo dla wygody to niech płaczą i płacą – taka jest idea. I jest to idea słuszna. Chcesz obniżyć bezpieczeństwo wszystkim klientom, żeby wygodą przyciągnąć nowych klientów? — ponieś tego konsekwencje (por. Fatalna decyzja banku BZWBK ułatwiła kradzież setek tysięcy złotych z kont klientów). Co robić po kradzieży pieniędzy z konta w banku? Infografika poniżej przedstawia procedurę postępowania w przypadku kradzieży pieniędzy z konta. Pozwoliliśmy sobie lekko zmienić infografikę Rzecznika Finansowego, bo często zdarza się, że o danym ataku ostrzegamy Polaków szybciej i szerzej niż koledzy z CERT-u. A koledzy z CERT-u i tak monitorują nasz serwis i dodają do swojej bazy incydenty także na podstawie informacji z naszych artykułów ;) Żeby było jasne: Nie umniejszamy zasług CERT-u. Bardzo ważne jest żeby informacja o kradzieży dotarła również do nich, bo (w przeciwieństwie do nas) koledzy z CERT-u skrupulatnie kategoryzują zagrożenia i mają budżet oraz moc nadaną ustawą, aby reagować na incydent innymi metodami niż “prośby i nacisk ze strony mediów” na różne instytucje i firmy. Można powiedzieć, że się w tych działaniach redakcja Niebezpiecznika i CERT idealnie się dopełniają :) Infografika przedstawia też jeden haczyk. Art. 46 ustawy mówi, że odpowiedzialność może być przerzucona na klienta banku jeśli dopuścił się on “rażącego niedbalstwa” (np. rozpowiadał o swoim haśle na prawo i lewo). Ramy “rażącego niedbalstwa” nie są dokładnie określone. Banki zazwyczaj powiedzą, że działanie klienta było “rażąco niedbałe” i jeśli klient się z tym nie zgadza to niech idzie do sądu. Takie podejście pozwala “przytrzymać” pieniądze klienta, który jako człowiek pozbawiony niekiedy całości oszczędności nie będzie miał dobrych warunków do bojów w sądzie. “Rażące niedbalstwo” w orzeczeniach sądów Niektórzy klienci jednak idą do sądu i czasem odzyskują duże kwoty, choć nie przebiega to ani łatwo ani szybko. W sierpniu ubiegłego roku pisaliśmy o wyroku, w którym Sąd nakazał oddał bankowi oddać 107 tys. zł ofierze infekcji złośliwym oprogramowaniem. Zdaniem Sądu nie można przypisać klientowi winy za to, że został zainfekowany, a nawet gdyby była w tym jakaś jego wina to raczej nie wynikała ona z niedbalstwa na poziomie “rażącym”. Podobny wyrok zapadł wcześniej w Sądzie Najwyższym. Jeszcze wcześniej bo w czerwcu 2016 r. pisaliśmy o wyroku dotyczącym kobiety, która ustawiła datę urodzenia jako PIN. To też – zdaniem sądu – nie było rażące niedbalstwo (z czym można dyskutować, ale wyrok trzeba uznać). Pisaliśmy też o wyroku, który nakazał bankowi zwrócenie 86 tys. zł, a już szczególnie ciekawy był wyrok potwierdzający, że noszenie karty płatniczej w kieszeni nie jest rażącym niedbalstwem :) (wyrok SR w Gliwicach, sygn. akt I C 2524/14). Wyroki korzystne dla klientów niestety nie zmieniają zasadniczej strategii banków. Nadal bardziej opłaca się im się zwlekać i przerzucać winę w 100% na klienta, nawet tam gdzie ewidentnie to nie (tylko) klient zawinił. Rzecznik Finansowy: Rośnie liczba próśb o interwencję Przed długim weekendem Rzecznik Finansowy opublikował swoją analizę na ten temat. Wynika z niej, że tylko w I kwartale 2019 r. do Rzecznika trafiły 83 wnioski o interwencje w takich sprawach, czyli dokładnie tyle samo co w całym 2016 roku. W całym 2018 roku takich wniosków było 246, czyli o 70% więcej niż w roku 2017. Wzrost zgłoszeń nas nie dziwi. Od roku bardzo narósł problem kradzieży metodą “SMS-em na dopłatę”, która — choć ciągle o niej ostrzegamy — dziennie powoduje nawet kilkuset tysięczne straty w portfelach Polaków (por. Najpopularniejszy w Polsce atak. Wciąż nie wszyscy wiedzą na czym polega i wciąż tracą pieniądze.). Atak jest skuteczny, bo wiele osób na ekranach smartfonów nie weryfikuje adresów odwiedzanych stron, gdyż jest to utrudnione (mały ekran, nie w pełni pokazany adres strony). Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, przekażcie tego linka do naszego artykułu dotyczącego tego ataku wszystkim swoim znajomym. Zdaniem Rzecznika Finansowego wina leży nie tylko w zwiększonej liczbie ataków, ale również po stronie banków, które dają “złudne poczucie bezpieczeństwa”. Ustawione przez klienta limity, dotyczące na przykład liczby czy wartości przelewów dziennych, są łatwo zmieniane przez oszustów, jeśli tylko są one zbyt niskie, żeby opróżnić ze wszystkich środków konto klienta (…) Niewątpliwie wstrzymanie się przez bank ze zwrotem środków powinno być działaniem wyjątkowym, a nie standardowym , jak ma to miejsce w dzisiejszej praktyce – mówiła Izabela Dąbrowska-Antoniak dyrektor Wydziału Klienta Rynku Bankowo-Kapitałowego w biurze Rzecznika Finansowego. W czasie sporów sądowych często podnoszony jest argument, że niektóre transakcje mogły być łatwo wykryte jako podejrzane. Czy naprawdę tak często zdarza się, że ktoś zbiera latami pieniądze na koncie, a potem w ciągu kilku godzin ustawia odbiorcę zaufanego i przesyła do niego pieniądze w 17 przelewach błyskawicznych z aplikacji mobilnej, w dodatku logując się z innego kraju niż zwykle? Owszem, w życiu zdarzają się różne nagłe sytuacje, ale niska skuteczność systemów antyfraudowych jest przy takich sprawach zastanawiająca. Choć trzeba też przyznać że i przestępcy coraz lepiej potrafią usypiać ich czujność (sposób zakładania kont słupów, korzystanie z innych metod niż “odbiorca zaufany” do wyprowadzenia środków, etc.). Rzecznik Finansowy uważa, że banki powinny natychmiastowo oddawać pieniądze, a następnie ewentualnie wytaczać pozwy swoim klientom by udowodnić fakt zaistnienia “rażącego niedbalstwa”. Zapraszamy was do zapoznania się z analizą Rzecznika Finansowego (dostępna jest prezentacja tez analizy), a tymczasem my proponujemy wam przegląd historii kilku ofiar kradzieży, które starały się o zwrot pieniędzy i go nie dostały. Historie tych ofiar były różne i różnie można oceniać ich faktyczny wpływ na wystąpienie kradzieży, ale są to historie prawdziwe, które bywają bardziej pouczające niż chłodne statystyki. PKO BP: “Podanie danych jest rażąco niedbałe” Fryderyk (imię zmienione) stracił pieniądze jako klient PKO BP. Z jego konta w lipcu tego roku wyprowadzono 4,7 tys. złotych w dwóch przelewach (3 tys. i później 1,7 tys.). Fryderyk padł ofiarą oszustwa, które zaczęło się od wejścia na stronę phishingową wyglądającą jak strona firmy kurierskiej (brzmi znajomo?). Z tej strony Fryderyk został przekierowany na fałszywą stronę banku, która posłużyła do wyłudzenia zarówno loginu i hasła jak i kodu jednorazowego. Bank odmówił zwrócenia pieniędzy gdyż – jego zdaniem – rażąco niedbałe było podanie danych na stronie otwartej z linku niewiadomego pochodzenia. Pytanie brzmi, czy zachowanie Fryderyka naprawdę było “rażąco niedbałe”? Wiemy, że większość naszych Czytelników uzna za rażąco niedbałe każde złapanie się na phishing, ale sądy (składające się z normalnych ludzi, a nie “bezpieczników”) nierzadko są zdania, że działanie nieświadome nie może być działaniem rażąco niedbałym (bo rażąco niedbałym może być ktoś, kto świadomie przekracza zasady). Teoretycznie klienci powinni znać regulaminy i czytać ostrzeżenia banków, ale w jednym z wyroków sąd zauważył, że takie komunikaty nie zawsze są skuteczne. Naszym zdaniem Fryderyk mógłby iść do sądu choć – dodajmy szczerze – w jego przypadku kwestia rażącego niedbalstwa będzie dyskusyjna (choć niekoniecznie przesądzona). Fryderyk w końcu nie przeczytał ze zrozumieniem SMS-a, którego od banku otrzymał i nie upewnił się podczas logowania, że znajduje się na prawdziwej stronie banku. To podstawy, można by rzec, bezpiecznego bankowania. Ale czy bank skutecznie je na klientach wymusza i czy skutecznie im do głowy kładzie, jak bardzo jest to istotne i czym grozi odstępstwo od tych działań? Zwracaliśmy uwagę na to, że komunikaty w SMS-ach i aplikacjach mobilnych nie są super przejrzyste i nawet dla nas (ludzi z branży) mogą być nie w pełni jasne i zrozumiałe, co dopiero dla zwykłego Fryderyka. Czy nie powinno być tak, że jeśli klient nie wykona tych czynności “sprawdzających” to nie może wykonać transakcji? Bank powinien to przecież wymuszać (jest to i w jego interesie). Ale jak? Czy od strony banku można sprawdzić, że klient przeczytał URL na stronie logowania oraz treść SMS-a z kodem i to ze zrozumieniem? Tak. Jedyną opcją jest osobne, dedykowane wyłącznie do bankowości urządzenie wyposażone w mechanizmy challenge-response (elementem kodu autoryzującego jest np. kwota na jaką klient zleca przelew i numer rachunku docelowego. I to klient te parametry wpisuje. Wtedy nawet jeśli przestępca przechwyci kod socjotechniką i socjotechniką podstawi klientowi zły rachunek docelowy, to nie zmieni kwoty transakcji na wyższą i ukradnie tylko “złotówkę“). Ale niestety, żaden bank w Polsce z takich urządzeń nie korzysta, bo za drogo i zbyt niewygodnie dla klientów. Problem w tym, że za te wady “za drogo” i “zbyt niewygodnie” cenę ponoszą klienci, nie banki. Przejdźmy do następnego przypadku gdzie… bank w ogóle nie chciał dyskutować o niestaranności, a mimo to odmówił. BZ WBK (obecnie Santander): “Staranność klienta nie ma znaczenia” Z konta Pascala (imię zmienione) pewnego dnia wypłynęło ponad 15,7 tys. zł. Wszystko w trzech przelewach ekspresowych (dwa razy po 4,9 i raz 5,8 tys.). W ten sam sposób, tego samego dnia, ten sam sprawca okradł kilku innych ludzi. Najwyraźniej doszło do zainfekowania komputerów ofiar, co umożliwiło wykradzenie danych uwierzytelniających w celu ustanowienia odbiorcy zaufanego, do którego popłynęły przelewy. Przypominamy jeszcze, że BZ WBK (obecnie Santander) miał problem z fałszywą aplikacją mobilną w Google Play. Pascal złożył reklamację. Bank odmówił twierdząc, że autoryzacja była prawidłowa. Pascal zwrócił się więc do Rzecznika Finansowego, który przedstawił opinię zgodną z orzecznictwem sądów (czyli że transakcji autoryzowanej przez przestępcę nie sposób uznać za “autoryzowaną”). Oto fragment opinii RF. Bank odpowiedział na opinię Rzecznika Finansowego. Nie tylko stwierdził, że wszystko przebiegło jak należy, ale dodatkowo upomniał rzecznika, że prawa nie można rozumieć zbyt rygorystycznie: Dzięki tej odpowiedzi mamy wgląd w to, jak jeden z banków interpretuje ustawę. Bank przy tym całkiem przemilczał kwestię “rażącego niedbalstwa” i jest to zrozumiałe, bo trudno wykazać niedbalstwo u ofiary infekcji, która dodatkowo posiadała zabezpieczenie antywirusowe. A tak właśnie było z Pascalem. Choć bank uznał, że przepisy nie znajdują zastosowania, to na szczęście Pascal może się od takiej decyzji odwoływać i prowadzić spór sądowy z bankiem. Przypomnijmy – Sąd Najwyższy był nieco innego zdania. Naszym zdaniem Pascal powinien iść do sądu i — jeśli faktycznie w jego przypadku login, hasło i kod do autoryzacji pozyskano z zainfekowanego urządzenia, to powinien wygrać, bo w takim przypadku nie miał jak zauważyć ani błędnego URL strony banku podczas logowania, ani SMS-a dotyczącego transakcji (którego zazwyczaj po cichu “przechwytuje” złośliwa aplikacja mobilna). Ofiary takich ataków muszą jednak wcześniej zainfekować swoje urządzenie złośliwą aplikacją i dać jej zgodę na dostęp do SMS-ów (fakt: fałszywa aplikacja wygląda wiarygodnie, reklamuje się w wiarygodnych serwisach internetowych, a prośba o dostęp do SMS-ów nie budzi w tym kontekście podejrzeń). Niektóre reklamacje uznano Jak już wspomnieliśmy, ten kto okradł Pascala okradł również 5 innych osób na łączną kwotę 102 tys, zł. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Nowej Soli. Pascal napisał nam o czymś bardzo ciekawym, czego dowiedział się z dokumentów prokuratury. Otóż zostałem poinformowany, że dwie z sześciu osób okradzionych w ten sam dzień, w ten sam sposób, przez tego samego sprawcę itd. dostały od Banku Zachodniego zwrot środków na mocy porozumienia podpisanego w swoich oddziałach. Jako strona w sprawie łączonej dostałem wgląd do akt przesłuchań. Te osoby stwierdziły w zeznaniach, że zwrot nastąpił jedynie dlatego, że posiadają w Banku Zachodnim od wielu lat jeszcze kilka innych kont i pokaźnych lokat. Pascal pisał o tym także w pismach do banku i do Rzecznika Finansowego. BZ WBK uważa, że to absolutnie bez znaczenia. Sądzimy, że właśnie dlatego bank nie chce drążyć kwestii staranności i niedbalstwa. Bo czy Pascal mógł być bardziej niedbały niż inni klienci, których reklamacje uznano w kontekście — jak wygląda — tego samego ataku? Oczywiście swoimi kanałami również spytaliśmy BZ WBK o tę sprawę. Reprezentująca bank Ewa Krawczyk odpowiedziała nam krótko. Nie będziemy odnosić się do konkretnych przypadków, bo obowiązuje nas tajemnica bankowa. Bank każdy przypadek traktuje indywidualnie i tak go rozpatruje. Stracił pieniądze to niech odda laptopa! Jeszcze podrążymy sprawę Pascala. Z pism od banku wynika, że możliwość uznania roszczenia nie jest całkiem wykluczona, ale – zdaniem banku – wymaga to zakończenia postępowania karnego i ustalenia wszystkich faktów (bo sam bank przyznał nie wie wszystkiego, choć już raz (nie)wiedza na tym poziomie pozwoliła mu to odrzucić reklamację klienta). Niestety zgłoszenie sprawy na policję skończyło się dla Pascala wydaniem postanowienia o zatrzymaniu jego sprzętu. Laptop został zatrzymany na około 3 miesiące. Nie jest dla nas tajemnicą, że policja zwykle zatrzymuje sprzęt na długo ze względu na słabą dostępność biegłych. Znamy przypadki, gdy sprzęt trzymany był około 2 lat! Laptop został mi zabrany na 3 miesiące, w z związku z czym możliwość pracy zawodowej została bardzo ograniczona. Odbiło się to mocno na dochodach w tym okresie i tak naprawdę skutkuje do dziś. W mojej branży tak długie zaniedbywanie klientów i pozbawienie narzędzia pracy wraz z wszystkimi materiałami powoduje nieodwracalne straty finansowe i niestety wizerunkowe. Pascal miał szczęście bo pewna osoba zbliżona do organów ścigania dała mu cynk kiedy policja przyjdzie po sprzęt. To może być bardzo zaskakująca wizyta, a niewydanie sprzętu może być uznane za utrudnianie postępowania. Tu damy też jedną radę osobom poszkodowanym, u drzwi których pojawia się policjant z nakazem zabrania sprzętu. Policjanci, zgodnie z prawem, w większości przypadków powinni jedynie zabezpieczyć nośniki danych (np. dyski) a nie cały sprzęt i mogą się przy tym zgodzić na skopiowanie ważnych danych i należy na to naciskać. A w przypadku odmowy, pisać skargi. Polecamy lekturę naszego cyklu “Poniedziałek z Prawnikiem”, gdzie poruszaliśmy problem przeszukania lokalu przez policję — jak się zachować i co mogą zabrać policjanci oraz odpowiedzi na Wasze pytania w tej sprawie tu i tu. Wróćmy do Wandy (też BZ WBK/Santander) Teraz chcemy jeszcze raz wrócić do przypadku Wandy, który był opisany w tekście o kradzieżach z wyłudzeniami kart SIM. Tak się składa, że Wanda również była klientką BZ WBK/Santander, a jej reklamacji również nie uznano. Przypomnijmy – Wanda została okradziona po tym, jak oszust wyłudził z salonu T-Mobile duplikat karty SIM. W przypadku ofiar podmianki karty SIM naprawdę trudno mówić o “rażącym niedbalstwie”. Przecież do wyłudzenia kart dochodzi albo z powodu niedbalstwa firmy telekomunikacyjnej, albo z powodu posłużenia się przez oszusta sfałszowanym dowodem osobistym. Czy zatem klient może być uznany za “rażąco niedbałego”, jeśli stał się ofiarą oszustwa dokonanego w salonie operatora? Naszym zdaniem absolutnie nie. Oto fragment policyjnego dokumentu dotyczącego tej sprawy. Wanda podobnie jak Pascal zgłosiła sprawę na policję, ale śledztwo w tej sprawie już zostało zakończone umorzeniem. Co prawda ktoś pojawił się w salonie z pełnomocnictwem, ale policja nie zabezpieczyła nagrań z monitoringu w salonie (*slow poke*). Zadowolono się wyjaśnieniami, że osoby prowadzące salon nie miały podejrzeń co do pełnomocnictwa. Pieniądze przelane na konto oszusta zostały wypłacone z bankomatów, które też powinny być monitorowane, ale… nie były. Przesłuchano też właścicieli rachunków w mBanku. Jak zapewne się domyślacie, były to osoby bezrobotne i nadużywające alkoholu, którym ktoś kiedyś zaproponował 200 zł za założenie rachunku… Łańcuch niemocy cię okradł, kliencie Widzimy tutaj coś, co można nazwać “łańcuchem niemocy”. Właściciele salonu T-Mobile nie mogli dostrzec nic podejrzanego w pełnomocnictwie, policja nie mogła poprosić o nagrania z salonu, bankomaty nie zawsze mają monitoring i najważniejsze – bank nie poczuwa się do odpowiedzialności. Klient okradziony na kwotę ponad 200 tys. zł pozostaje sam i może tylko się sądzić. Już wcześniej pytaliśmy T-Mobile o salon w Błoniu. Operator w ogóle nie odpowiedział na nasze pytania. Bo nie musi. Wiele instytucji wielu rzeczy nie musi. Łańcuch niemocy lubi to! Dodajmy, że Wanda skierowała sprawę do sądu. Gdy ostatnio ją pytaliśmy, czekała na wyznaczenie terminu rozprawy. Takie sprawy niestety ciągną się latami, a z wykradzionych pieniędzy Wanda korzystać nie może. “Na reklamację odpowiemy jak skończy się śledztwo” Przyjrzyjmy się jeszcze jednemu przypadkowi. Lucjuszowi (imię zmienione) ukradziono z konta 26 tys. złotych. Nie jesteśmy całkowicie pewni jak do tego doszło. Lucjusz stwierdził, że przy próbie zalogowania się do bankowości elektronicznej Santander (Dawniej BZ WBK) na stronie internetowej banku pojawiło się “nieznane mu okno” i był jakiś problem z zalogowaniem. Po wyjściu z pracy podczas jazdy samochodem mój smartfon zaczął dziwnie się zachowywać po odebraniu “wiadomości systemowej” zaczął się zawieszać, mrugać, nie mogłem wykonać żadnej operacji. Po próbie zamknięcia wszystkich aplikacji i po kilku minutach wszystko wróciło do normy ale to był czas który był wg mnie potrzebny do wykradnięcia SMS Kodu. Sytuacja powtórzyła się jeszcze raz później, około Lucjusz ujrzał też na telefonie zachętę do zmiany domyślnej aplikacji do SMS-ów. Nie jesteśmy całkowicie pewni czy dziwne zachowanie smartfona miało związek z kradzieżą, ale tak czy owak do kradzieży doszło i sprawa została zgłoszona na Policję. Lucjusz złożył też reklamację do banku. Santander w pewnym sensie nie odpowiedział na reklamację. Owszem, Lucjiusz otrzymał pismo z banku, w którym stwierdzono, że “zakwestionowane operacje finansowe zostały wykonane zgodnie z otrzymaną dyspozycją oraz potwierdzone odpowiedzią z smsKodem (…)”. Napisano też: “to zdarzenie prawdopodobnie ma związek z obecnością złośliwego oprogramowania na państwa urządzeniach”. Dalej bank napisał, że… Z uwagi na powyższe okoliczności decyzja w przedmiocie roszczenia może zostać podjęta dopiero po zakończeniu postępowania prowadzonego przez organy ścigania Czyli bank de facto nie odpowiedział na reklamację. Raczej przesłał on do klienta pismo z informacją, że odpowiedź zostanie udzielona po bardzo długim czasie. Tego typu śledztwa mogą trwać wiele miesięcy lub ponad rok, a co w tym czasie ma robić ofiara, która nawet byłaby gotowa iść do sądu? Czy ma czekać? Nie musisz czekać na zakończenie śledztwa Nie każdy wie, że rozpatrywaniu reklamacji przez banki jest poświęcona osobna ustawa (o rozpatrywaniu reklamacji przez podmioty rynku finansowego i o Rzeczniku Finansowym). Ta ustawa daje konkretny czas na udzielenie odpowiedzi, a jeśli bank odpowiedzi nie udziela to reklamację uważa się za uznaną. Postanowiliśmy więc zadać Rzecznikowi Finansowemu proste pytanie – czy bank może wydłużać termin na odpowiedź do czasu zakończenia śledztwa? Odpowiedzi udzielił nam Marcin Jaworski, ekspert ds. komunikacji i edukacji z biura Rzecznika Finansowego. Pogrubienia w odpowiedzi zostały dodane przez nas. Nie ma żadnego przepisu, który by pozwalał przedłużyć czas odpowiedzi na reklamacje powyżej 60 dni. Generalną zasadą jest udzielenie odpowiedzi w ciągu 30 dni, a tylko w wyjątkowych przypadkach może on zostać wydłużony do 60 dni. (więcej szczegółów w załączonym schemacie). W praktyce w tego typu przypadkach nie ma też specjalnych podstaw do oczekiwania na zakończenie śledztwa w sprawie kradzieży pieniędzy z konta bankowego. Z punktu widzenia odpowiedzialności banku istotne znaczenie ma tylko to, czy jest on w stanie udowodnić, że to klient autoryzował taką transakcję, albo doprowadził do jej realizacji umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa. Podkreślam, że ma udowodnić, a nie tylko uprawdopodobnić. To oznacza, że wskazanie przez bank faktu przeprowadzenia transakcji w serwisie internetowym, nie oznacza, że transakcja została przez klienta autoryzowana. Jeśli bank nie jest w stanie tego udowodnić, powinien niezwłocznie zwrócić konsumentowi kwotę nieautoryzowanej transakcji płatniczej. Odpowiedzialność konsumenta ogranicza się co najwyżej do równowartości kwoty 50 euro. Sądy, włącznie z Sądem Najwyższym, podkreślają, że bank, jako profesjonalista powinien opracować takie rozwiązania i procedury, żeby było niemożliwe posłużenie się nimi przez osoby nieuprawnione. Takie podejście podziela też Rzecznik Finansowy. Warto podkreślić, że ta zasada zgodnie z którą ryzyko odpowiedzialności z tytułu przeprowadzenia nieautoryzowanej transakcji płatniczej spoczywa w całości na banku, została wprowadzona przez unijną dyrektywę PSD regulującą kwestię usług płatniczych i jest ona powtórzona w polskiej ustawie o usługach płatniczych. Na zakończenie warto wspomnieć, że spotykamy się ze skandaliczną praktyką niektórych banków, wobec osób, którym przestępcy nie tylko ukradli zgromadzone na koncie pieniądze, ale też zaciągnęli kredyt korzystając z uproszczonych procedur jego udzielania w ramach serwisu transakcyjnego. Notujemy przypadki, w których banki z jednej strony odmawiają przyjęcia odpowiedzialności do czasu zakończenia śledztwa, ale z drugiej żądają od klienta regularnych spłat zaciągniętego przez przestępców kredytu. Warto też zwrócić uwagę, że od 20 grudnia wchodzą w życie nowe przepisy ustawy o usługach płatniczych, które przewidują skrócenie podstawowego terminu rozpatrywania reklamacji przez dostawcę usług płatniczych do 15 dni roboczych od dnia otrzymania reklamacji. W szczególnie skomplikowanych przypadkach przewidywany termin rozpatrzenia reklamacji i udzielenia odpowiedzi, powinien być nie dłuższy niż 35 dni roboczych od dnia otrzymania reklamacji. Trzeba podkreślić, bo ta kwestia często budzi wątpliwości, do zachowania tych terminów, jest wystarczające wysłanie odpowiedzi przed ich upływem, a w przypadku odpowiedzi udzielonych na piśmie – nadanie w placówce pocztowej. Pan Marcin wspomniał o “załączonym schemacie” i chyba zapomniał go załączyć, ale sami znaleźliśmy go sobie na stronie Rzecznika Finansowego. Zwróćcie uwagę, że wydłużenie czasu odpowiedzi na reklamację powinno się wiązać ze wskazaniem okoliczności, które muszą zostać ustalone do rozpatrzenia sprawy. Owszem, w opisanej sytuacji Santander wskazał pewną okoliczność (zakończenie śledztwa), ale przecież bank nie ma wpływu na zaistnienie tej okoliczności i jest niezwykle mało prawdopodobne, by okoliczność ta zaistniała w przewidzianym terminie. Kiedy bank może przedłużyć odpowiedź na reklamację? Nie jest żadną tajemnicą, że banki zwykle odpowiadają na trudne reklamacje w ostatnim dniu na odpowiedź. Jest to niewątpliwie strategia obliczona na to, aby niezadowolony klient “ochłonął”, a być może także zniechęcił się do dalszej walki. W tym kontekście zmiana ustawy i skrócenie terminów wydawało się niezłym pomysłem. Co robić? Jak żyć? Dla klientów mamy dwie wiadomości, dobrą i złą. Dobra wiadomość – prawo jest po waszej stronie. Zła wiadomość – banki, ze zrozumiałych powodów, to prawo interpretują inaczej niż Rzecznik Finansowy i na razie nie ma instrumentów, żeby je zmusić do działania zgodnie z przepisami. Dlatego przede wszystkim radzimy nie trzymać oszczędności całego życia (całych środków firmy) na jednym koncie. W razie grubszej kradzieży zostaniecie pozbawieni nawet pieniędzy potrzebnej na wynajęcie prawnika, a to może wam się bardzo przydać. Wyegzekwowanie pieniędzy na drodze polubownej może być trudne lub niemożliwe. Owszem, można pisać odwołania do rzeczników klienta czy Rzecznika Finansowego, ale to może oznaczać wydawanie pieniędzy na znaczki i tracenie czasu na poczcie. Z naszych obserwacji wynika, że wprowadzona w niektórych bankach instytucja “rzecznika klienta” służy głównie temu, aby wydłużyć procedurę odzyskiwania pieniędzy i aby ktoś kreatywnie odpisał dlaczego zwrot pieniędzy nie wchodzi w grę. Podkreślamy w tym miejscu, że rozumiemy opór banków, które myślą w takich oto kategoriach: “Jeśli zaczniemy oddawać pieniądze każdej ofierze kradzieży to otworzymy niebezpieczną furtkę”. Z drugiej jednak strony prawo ukształtowano z myślą, że to bank ma być profesjonalistą od zabezpieczeń, a klient to amator. Klient nie ma wpływu na poziom zabezpieczeń, a bank go ma. Profesjonalizm banków w zakresie faktycznie trudnych do sforsowania zabezpieczeń wymagałby – powiedzmy szczerze – pewnych ustępstw w dziedzinie user experience. Wspomniane przez nas wyżej magiczne urządzenie do bankowości (i niczego innego) lub zwiększona częstość potwierdzania podejrzanych transakcji telefonicznie (oj, to koszty dla banku, a banki kosztów nie lubią). Dlatego póki co pozostaje Ci się, drogi czytelniku, zabezpieczać na własną rękę. Polecamy Twojej uwadze nasze artykuły o tym jak bezpiecznie korzystać z bankowości internetowej: 6 rad jak bezpiecznie wykonywać przelewy W ten sposób najczęściej są okradani Polacy — uważaj na te SMS-y Jak złodzieje od lat okradają Polaków na miliony Płatność iPhonem bezpieczniejsza niż kartą zbliżeniową Dlaczego (nie)warto używać aplikacji mobilnej banku Więcej porad dotyczących bezkosztowego zabezpieczenia swojego konta w banku, ale także danych przed wyciekami i prywatności przekazujemy na naszym wykładzie “Jak nie dać się zhackować?” skierowanym do każdego, kto korzysta z internetu na komputerze lub smartfonie Dowiedz się, jak zabezpieczyć swoje pieniądze, dane i tożsamość przed cyberprzestępcami. Wpadnij na nasz kultowy 3,5 godzinny wykład pt. "Jak nie dać się zhackować?" i poznaj kilkadziesiąt praktycznych i prostych do wdrożenia porad, które skutecznie podniosą Twoje bezpieczeństwo. Na ten wykład powinien przyjść każdy, kto korzysta z internetu na smartfonie lub komputerze. Prowadzimy go przystępnym językiem, przeplatając demonstracjami ataków na żywo -- dlatego zabierz ze sobą swoich rodziców! W najbliższych tygodniach będziemy w poniższych miastach: WARSZAWA, 6 września 2022 -- kliknij tu aby się zapisać! BIAŁYSTOK, 7 września 2022 -- zapisz się klikając tutaj! LUBLIN, 13 września 2022 -- kliknij tu aby się zapisać! POZNAŃ, 18 września 2022 -- kliknij tu aby się zapisać! RZESZÓW, 22 września 2022 -- kliknij tu aby się zapisać! KRAKÓW, 26 września 2022 -- kliknijże tu i zapiszże się! KATOWICE, 3 października 2022 -- kliknij tu aby się zapisać! GDAŃSK, 7 października 2022 -- kliknij tu aby się zapisac! WROCŁAW, 11 października 2022 -- kliknij tu aby się zapisać! Zobacz pełen opis wykładu klikając tutaj lub kup bilet na wykład klikając tu. Banki powinny też brać pod uwagę, że ich działania marketingowe skłaniają ludzi do korzystania z e-bankowości i bankowości mobilnej. Wzrost liczby użytkowników dobrze wygląda w raportach, ale nie zawsze idzie za tym świadomość w temacie bezpieczeństwa. Na marginesie — czy któryś z banków oferuje “bezpieczną bankowość”, tj. taką, za którą on ponosi 100% winy? Może niektórzy klienci byliby w stanie zrezygnować z dostępu online (świadomie i całkowicie chcieliby go zablokować)? Transakcje chcieliby wykonywać w oddziale, bo robią to rzadko, albo dany rachunek to jedynie ich rachunek oszczędnościowy. Gdyby pieniądze zniknęły z konta, przy wyłącznie dostępie “przez placówkę”, wina byłaby wtedy w 100% po stronie kasjera, który ew. źle zweryfikował dowód kolekcjonerski. Nic nie można by klientowi-ofierze zarzucić. Czy jakiś bank jeszcze na takie “upośledzone” konto bez dostępu poza placówką pozwala? Kto wie? I tak dochodzimy do smutnego wniosku. Klienci są przez banki zachęcani do korzystania z udogodnień technicznych, których w pełni nie rozumieją, zwłaszcza pod kątem zagrożeń. A kiedy ich niewiedza wyjdzie na jaw, cierpią oni, a nie bank, który ich do nowoczesnej, szybkiej, “bezpiecznej” i wygodnej metody dostępu zachęcił. Łatwość dokonywania transakcji, wygoda i bezpieczeństwo nie zawsze idą w parze… Przeczytaj także: Śmierć bliskiej nam osoby zawsze jest przykrym wydarzeniem. Wszystkim, którzy odpowiedzialni są za organizację pogrzebu zmarłego członka rodziny lub przyjaciela, zależy na tym, aby ceremonia miała uroczysty przebieg, dlatego starannie wybieramy zakład pogrzebowy. Staramy się również zatroszczyć o to, aby w trumnie zmarłego znalazły się przedmioty, do których z różnych względów był przywiązany za życia. Co warto więc włożyć osobie zmarłej do trumny? Przedmioty związane z religią. Nie da się ukryć, że większość organizowanych w Polsce pogrzebów ma katolicki charakter. Nikogo nie powinno więc dziwić to, że do trumien zmarłych osób, które były wierzące wkłada się zazwyczaj przedmioty związane z kultem religijnym. Do najpopularniejszych tego rodzaju przedmiotów należy bez wątpienia różaniec. Bardzo często zdarza się, że osoba zmarła jeszcze przed swoją śmiercią informuje rodzinę o tym, który różaniec chciałaby mieć w swojej trumnie. Przeważnie jest to taki, na którym bardzo dużo się modliła. Najczęściej dotyczy to jednak osób starszych, które są w jakimś stopniu przygotowane na to, że niedługo odejdą z tego świata. Jak wskazują pracownicy domów pogrzebowych, kolejnym przedmiotem, który często wkładany jest do trumien jest bez wątpienia książeczka do nabożeństwa. Przeważnie jest to ta sama, którą otrzymuje się w dniu Pierwszej Komunii Świętej. Czasami, niektóre osoby życzą sobie, aby po śmierci włożyć im do trumny zasuszone ziele, które zostało poświęcone na Święto Matki Boskiej Zielnej. Jeżeli takie było życzenie zmarłego, warto je uszanować. Poinformujmy jednak firmę oferującą usługi pogrzebowe o tym, że chcemy umieścić w trumnie bliskiego jakieś przedmioty. Co jeszcze wkłada się do trumien? Jak już zostało wspomniane powyżej, w większości przypadków do trumien osób zmarłych wkłada się dewocjonalia. Nie sposób jednak nie wspomnieć o wkładaniu do trumien mniej oczywistych rzeczy. Są to zazwyczaj przedmioty, które bardzo kojarzą się z osobą, która zmarła. Mogą to być na przykład okulary, których zmarły używał każdego dnia. Co może zaskakiwać, bardzo często rodziny proszą zakład pogrzebowy, aby do trumny włożyć również biżuterię, która miała znaczenie sentymentalne dla osoby żegnającej się z tym światem. Często są to obrączki oraz pierścionki zaręczynowe. Mężczyznom wkłada się zaś do trumny zegarek. Jeżeli zmarło małe dziecko, do trumny bardzo często wkłada się zabawki. Najczęściej są to ulubione pluszaki, którymi dziecko bawiło się za życia. Czasami do trumien wkłada się książki, z którymi w jakiś sposób były związane osoby zmarłe. Trzeba pamiętać o tym, że nie istnieje jakaś odgórnie ustalona lista rzeczy, które wypada wkładać do trumny. Jeżeli bliska nam osoba przed śmiercią zażyczyła sobie konkretnego przedmiotu w trumnie, postarajmy się go tam umieścić lub przekazać do domu pogrzebowego. Jeśli jednak osoba zmarła nie wyraziła żadnego życzenia, sami zdecydujmy czy i jaki przedmiot chcemy umieścić w jej trumnie. Żeby droga zmarłego w zaświaty była prosta. Dr Ewa Dankowska-BaranowskaZwyczaje pogrzebowe w PolsceAntoni Taczanowski opowiada:Ciekawostką jest, że kiedyś Dzień Wszystkich Świętych obchodzony był w maju. Dopiero w 741 roku, za sprawą papieża Grzegorza III, przesunięto święto na 1. listopada. Ludzie od wieków wierzyli w życie pozagrobowe. O zmarłych dbano w różny sposób i różnie przygotowywano pochówki. W chrześcijańskiej Europie cmentarze zwykło się tworzyć wokół kościołów, a ważniejsze osoby w społecznościach chowano w kościelnych kryptach. Na cmentarzach paliło się ogniska, bo wierzono, że w cieple ognia będą mogły ogrzewać się dusze. Pozostawiano także chleb i sól, bo wierzono, że dusze wędrują po śmierci po świecie. Na cmentarze przychodziło się porozmawiać ze Polsce cmentarze były przepełnione z uwagi na epidemie, czy wojny. W 1753 roku we Francji miała miejsce epidemia. W szybkim tempie grzebano zmarłych na cmentarzach, przykrywając ich zaledwie 10 cm warstwą ziemi. Wkrótce zaraza znów wybuchła, bo rozkładające się ciała stanowiły po prostu zagrożenie epidemiologiczne. Wówczas zapadła decyzja, by cmentarze zacząć lokować poza miastami. 10 lat później tę samą zasadę wprowadzono w Prusach, a w 1773 roku w Austrii. W Polsce długo nie można było się z tym zmierzyć, bo według naszych wierzeń poza miastem grzebano jedynie samobójców, ladacznice, czy złoczyńców. W końcu jednak przyjęto i u nas tę jednak zwrócić uwagę, że w naszym kraju rozwinął się zwyczaj malowania portretów trumiennych, czyli bardzo realnych podobizn osoby zmarłej, które mocowane były do trumny. Był to jeden z elementów castrum doloris, czyli formy ozdobnego katafalku, przy którym odprawiano uroczystości żałobne (jeden z takich katafalków kilka lat temu został odnaleziony w kościele parafialnym w Lutomiu przyp. red.). W Polsce pierwszy portret trumienny został wykonany dla Stefana Batorego w 1586 roku i zwyczaj ten był kontynuowany do połowy XIX wieku. Ceremonia pogrzebowa trwała wówczas nawet miesiąc, bo do namalowania portretu zatrudniało się najlepszych artystów – malarzy. Ciało zmarłego leżało wówczas w jego domu, by malarz mógł oddać najmniejsze szczegóły na malowidle. Warto zaznaczyć, że największy zbiór portretów trumiennych znajduje się w Międzyrzeczu. Portrety trumienne można też zobaczyć w Muzeum Zamek Opalińskich w XVIII i XIX wieku pojawiły się w zwyczajach większe trumny. A to dlatego, że odchodzono od realizmu i zaczęto zmarłych upiększać. Ubierano ich w wyjątkowe rzeczy, do trumny wkładano np. broń, czy inne charakterystyczne dla danej osoby i obrzędy pogrzebowe na świecieDr inż. Ewa Dankowska-Baranowska opowiada:NepalW Nepalu, nad rzeką Bagmati, która przez rzekę Kosi wpływa do Gangesu – świętej rzeki Hindusów, najczęściej zwłoki się pali, a popioły wrzuca się do wody. Ludzie wierzą w reinkarnację. Wierzą, że ciało powstało w wodzie, i do niej powraca, a przejście przez ogień daje mu oczyszczenie. Oczyszczenie z kolei rodzi nowe życie. Dziennie w ten sposób żegna się 30-50 osób. Pogrzeb rozpoczyna się w świątyni, skąd wynosi się ciało na tak zwaną pochylnię, gdzie przez około 15 minut woda obmywa skraj całunu, w który owinięte są zwłoki. Następnie ciało niesione jest na bambusowych noszach, w towarzystwie rodziny na stos pogrzebowy przy rzece. Na pochylni odbywają się też obrzędy obmycia zwłok i święcenia wodą. Proces palenia trwa od 3 do 5 godzin. Jeśli zmarły jest bogaty, to stos może zawierać więcej drzewa i wówczas proces palenia trwa krócej. Proces spalania ciała z udziałem rodziny kończy się z momentem huku, który rozlega się, kiedy od temperatury pęka czaszka zmarłego – Hindusi wierzą, że to moment, kiedy od nieczystego ciała odrywa się czysta dusza, która zmierza w kierunku innej postaci, wyżej sytuowanej społecznie. Zwyczajem jest też to, że na pogrzeb najstarszy syn rodziny goli głowę na łyso, wkłada zmarłemu zapaloną świecę do ust. Jeżeli brak syna, wszystkie te czynności wykonuje najstarszy członek rodziny. Cały obrzęd prowadzony jest przez kapłana. Resztki popiołów po spaleniu ciała wrzucane są do rzeki. Po pogrzebie rodzina przechodzi na drugi brzeg rzeki, gdzie odbywa się uczta i gdzie wspomina się zmarłego. Kończy się to wejściem najstarszego syna zmarłego do rzeki i wypuszczeniem „mis ofiarnych”, które zawierają jedzenie dla zmarłego na drogę, kwiaty i świeczkę. W Nepalu można znaleźć nieliczne grobowce rodzinne. Są przeznaczone dla duchownych. Ciekawostką jest obrzęd pogrzebowy w górach, gdzie nie ma świętych rzek. Tam więc kapłan ćwiartuje zwłoki i wyrzuca sępom na (Persja)Wśród tamtejszych mieszkańców są też czciciele ognia. Święty ogień pali się tam od 1500 lat na bazie drzew sandałowych. Ludzie wierzą, że ludzkie ciało jest złe i nie można je składać bezpośrednio do ziemi. Najpierw zbudowano wieże milczenia, gdzie zostawiało się nagie ciało osoby zmarłej. Paliło je słońce, rozszarpywały zwierzęta, a w ziemi grzebało się dopiero same, „czyste” kości. Później stosowano też kadź z kwasem, gdzie umieszczano ciało zmarłego, by odseparować od niego kości. Teraz natomiast stosuje się do tego betonowe grobowce. Umieszcza się tam nagie ciało zmarłego, które w ten sposób oddziela się od ziemi. Indonezja (Sulawezi - Tana Toraja)Tana Toraja to jedna z prowincji Indonezji – kraina pogrzebowych ceremonii. Tam się wierzy, że człowiek rodzi się po to, by umrzeć i w zasadzie od narodzin się już o tym myśli. Zgodnie z zasadami, człowiek który umiera nazywany jest „mniej żywym”. W ciało wstrzykuje się około pięciu litrów formaliny, by zatrzymać proces rozkładu. W tym czasie rodzina zbiera pieniądze na pochówek. Okres ten trwa nawet 10 – 11 lat, a w tym czasie „mniej żywi” znajdują się w swoich domach, gdzie są odwiedzani, gdzie przynosi im się jedzenie i opowiada o tym, co wydarzyło się we wiosce i w rodzinie. Jeśli już rodzina uzbiera wystarczającą sumę pieniędzy, rozpoczyna się ceremonia pogrzebowa, która trwa 5-6 dni. Obrządek inicjuje przejazd „mniej żywego” przez miejscowość, jest to tzw „ostatni spacer”. Na okres pogrzebu rodzina musi zabić, wcześniej zakupione bawoły (święte zwierzęta Torajów), minimum sześć i świnie. Nie jest to sprawą tanią, bo jeden bawół może kosztować nawet 35 tys. dolarów. Rytuał zabijania tych zwierząt odbywa się w trakcie trwania pogrzebu. Wierzy się bowiem, że bawoły pomagają zabrać duszę do nowych światów. W pogrzebie udział biorą oczywiście goście, dla których rodzina „mniej żywego” buduje specjalne budynki, w których goście będą mogli przebywać i spać w trakcie pogrzebu. Ceremonię pogrzebową prowadzi mistrz ceremonii. Goście przynoszą z sobą dary – często są to np. prosiaki. Podczas ostatniego obchodu miejscowości, przed „mniej żywym” idzie orszak, który śpiewa i toruje drogę „mniej żywemu”. Potem jedzie wóz wypełniony ryżem, co ma zapewnić zmarłemu dostatek. W trakcie pogrzebu trumnę z ciałem często się podrzuca, co ma zapewnić z kolei łatwiejsze oderwanie się duszy od ciała przed pójściem w zaświaty. W końcu trumnę wciąga się na specjalnie wybudowane podwyższenie, by „mniej żywy” mógł widzieć z góry swój pogrzeb. Poroża zabitych wcześniej bawołów umieszcza się natomiast na słupie przed domem, by pokazywało to, jak bogaty jest pogrzeb. Zebranie przez rodzinę 24 takich poroży świadczy o stopniu bogactwa. Pogrzeb kończy się wypuszczeniem przez mistrza ceremonii koguta – wtedy osoba „mniej żywa” staje się prawdziwie umarła i jej ciało przenosi się na miejsce pochówku. Najczęściej to miejsca wyżłobione w skałach, na dużych wysokościach, albo w jaskiniach. Miejscowi wierzą, że im wyżej, tym lepiej, bo wówczas krótsza jest droga do nieba. Tam też ustawia się figurki tau-tau, które przedstawiają zmarłego i ubrane są na jego podobiznę. Ciekawostką jest, że po roku od zakończenia pogrzebu zmarłego raz wyjmuje się z miejsca pochówku, przebiera się go, i obnosi po miejscowości, by po raz ostatni zobaczył jak ona obrzeżach miejscowości znajduje się natomiast cmentarz dla dzieci. Jest to potężne drzewo, w którym krąży biały sok, podobny do mleka matki. Tam chowa się małe dzieci, czyli takie, które zmarły przed urodzeniem, bądź jeszcze nie ząbkowały. Szczątki dzieci w pozycji embrionalnej wkłada się w dziuple drzewa. Ludzie wierzą, że białe soki drzewa pomogą dzieciom rosnąć wraz z drzewem i przyjść na świat w innej ofertyMateriały promocyjne partnera

czy zmarłemu wkłada się pieniądze